Cel? Nepal!

 

Dzielimy się Nepalem |

Szal po szalu | Szał po szale |

Opowieść po opowieści |

Misja

Dla Was

.

Nie można zabrać ze sobą gór, atmosfery międzyludzkiej, jazgotliwych klaksonów na ulicach i karkołomnych wiraży na nieosłoniętych od przepaści drogach, ani wysokogórskiego powietrza przesyconego kadzidlanym zapachem skarlałego rodendronu Rhododendron anthopogon czy połaci dżungli. Można jednak wytyczyć napowietrzne poletko, należące do Nepalu – w Polsce, ot, na powierzchni szala lub koca. Niewielka biała plama na mapie Polski, która tak naprawdę należy do zupełnie innej rzeczywistości.

Dla Ludzi Nepalu

.

Co więcej, taką autonomiczną nepalskę krainę w zaciszu własnego domu można proklamować, wspierając ludzi z dalekich Himalajów, utrzymujących się z pracy włąsnych rąk i kilometrów, przebytych w pionie, siłami własnych nóg. To u nich się zaopatrujemy, to ich prosimy o wykonanie szali, kocy i innych akcesoriów.

Na zdjęciu: córka gospodarzy, nie przyjmujemy pracy rąk nieletnich. Niech się w tym czasie uśmiechają.

Dla Przyrody

.

Nasze produkty pochodzą ze źródła – noszą znamiona misternego i starannego rękodzieła, poszczególne nici ktoś ułożył z radością twórczą, czułością wobec zwierząt, z których sierści powstały, szacunku dla środowiska naturalnego, które huczało podczas pracy tysiącem cykad, szelestem rododendronów, poświstem wiatru wśród górskich grani.

U prząśniczki

Na zdjęciu widnieje prząśniczka. Ale wcale nie oznacza kobiety-prządki. Chodzi o deseczkę, do której mocuje się przędziwo. Sierść, chroniąca dumne i piękne górskie zwierzęta, wymaga długotrwałej pieszczoty ludzkich rąk, by mogła powstać przędza. Nasze szale nie są wykonane wyłącznie z wełny, lecz również z dotyku.

Tkackie sercodzieło

Tkanina powstaje z czułością, wątek po wątku. To jednak nie tylko rękodzieło. To także dzieło serca, cierpliwości i umysłu.

Twój Kawałek Nepalu

Nie znaleziono żadnych wyników

Nie znaleziono szukanej strony. Proszę spróbować innej definicji wyszukiwania lub zlokalizować wpis przy użyciu nawigacji powyżej.

Od urywających się nad przepaścią błękitnych motków lodowca,

ostrego jak wrzeciono szpica ośmiotysięcznika,

dotyku sierści jaka

dzieli Cię tylko

grubość tkaniny.

Jes

Urodziliśmy się oboje w Łodzi, tu znaleźliśmy przyzwoitą pracę etatową i tu mieszkają nasze rodziny, w tym – koty. Szczęśliwie, żyjemy w czasach, gdy nigdzie nie musimy się na stałe przeprowadzać, by korzystać z przywilejów obywateli świata. Tak, wiemy, że cieszymy się takimi przywilejami.

Czujemy się w domu podczas podróży i jesteśmy w podróży również w domu. Mamy już wprawę, więc nie pauzujemy po powrocie do codzienności. Można przecierać szlaki na drodze do podniesienia standardu życia zwierząt towarzyszących człowiekowi, można torować nowe ścieżki w swojej dziedzinie zawodowej.

Bo podróże w głąb siebie i w poszukiwaniu artykułów wiary i niewiary, racji bytu i niebytu wychodzą nam najlepiej i tak w chodzie, na szlaku a nie w czterech ścianach. Acha. No i za progiem domu można tworzyć bloga. Dzięki temu, zyskujemy pretekst, by wrócić myślami do przebytej wędrówki, dostrzec to, co umknęło uwadze na żywo.

teś

Mieszkamy i w mieście, i w górach, i nad morzem, i w lasach.

Jesteśmy patriotami lokalnymi tych wszystkich miejsc, w które zaszliśmy. Jesteśmy stąd, zawsze z konkretnych miejsc. Nie – po prostu – z Łodzi, tylko – z Bałut, z bardzo wielu szczególnych miejsc na planecie Ziemia. Równie swojsko czujemy się w Syapru Besi w Nepalu, w Osh w Kirgistanie, w Berkeley w Kalifornii czy w Betlanovcach na Słowacji, w Żakowicach na obrzeżach Koluszek, w Rezerwacie Popień koło Świn oraz nad Lindą w Grotnikach. 

A w samej Łodzi znamy miejsca, o których zapomniało miasto i teraz są uczęszczane wyłącznie przez dzikie zwierzęta. Chociażby, wiemy, gdzie można spotkać dudka niedaleko jednej z głównych dróg przelotowych. Trochę tu niesie pogłos ruchu kołowego, ale dokładnie z tego powodu niezbyt często zachodzą tu ludzie.

my

Nie jeździmy oglądać, jeździmy działać, jeździmy na konkretną górę, do konkretnego lasu, dzięki czemu mamy okazję zapoznać się z tym, co nie jest przewidziane dla oczu turystów. Naszym celem nie są atrakcje z katalogu agencji podróżniczych. Zwiedzamy przy okazji. Tym sposobem mamy szczęście trafiać za kulisy sceny turystycznej, w miejsca słabiej opisane.

Moglibyśmy prowadzić wycieczki, lecz sami wolimy odkrywać na własną rękę. Czerpiemy satysfakcję ze swobodnej eksploracji, prób i pomyłek, działaniu „na czuja”.

Dlatego znajdziecie tutaj tylko wskazówki a nie ofertę podróżniczą. Chcemy Wam pomóc dokonać własnych odkryć. Ale po co mielibyście wyważać otwarte drzwi. Będziemy szczęśliwi, jeśli informacje, którymi się podzielimy, przysłużą się Wam do poznania rzeczy, leżących poza naszym horyzontem wiedzy i zasięgiem. Może i Wy wrócicie do nas z własnymi historiami.

stąd

Próbujemy pogodzić zew gór z ziewem osiadłego trybu życia. Kim jesteśmy? Regularnie – ruchomą częścią krajobrazu górskiego.
Ale – mamy dystans do gór. Dosłownie. Jesteśmy seryjnymi górofilami z nizin centralnej Polski.
Nie łatwiej byłoby się po prostu przeprowadzić bliżej gór? Może i tak, ale robilibyśmy wahadło do Łodzi jeszcze częściej – do rodziców.
Poza tym, nasza miłość do gór jest poligamiczna. Ciągnie nas w różne pasma górskie.
A dojazd? To nasz rytuał przejścia. Dzięki dzielącemu nas dystansowi, w górach stawiamy się już gotowi mentalnie.
Po co jeździmy w góry? Zadać im to pytanie.
Wyprowadzić swoją wewnętrzną naturę na spacer w wielkim formacie górskiej przyrody.