
Podróże a sprawa polska
Taki post na otwarcie bloga podróżniczego? Czym jest patriotyzm? Nie byłabym sobą, gdybym nie zaczęła swojej obecności w sieci od postu Podróże a sprawa polska. Jeżdzę po świecie, w obcych kieszeniach zostawiam pieniądze, zarobione w najdroższej ojczyźnie. Może odczuwałabym większy dyskomfort psychiczny, gdyby na swojskim gruncie można było pójść do polskiego dyskontu i nie dać zarobić zagranicznej firmie przewozowej. Cóż, jeśli stuprocentowy Polak kupuje u swoich, podejmuje zatrudnienie wyłącznie w rodzinnych polskich firmach, lata polskimi liniami lotniczymi, stołuje się w polskich restauracjach, kupuje wyłącznie polskie marki i tankuje na polskich stacjach benzynowych, to nie ma ani jednego. Bo nie zadbaliśmy, by była taka możliwość. Ale to temat na zupełenie inny post.
Samo pojęcie stuprocentowego, rdzennego, źródłowego Polaka budzi zantrygowanie. Gdzie by taka niezmącona wichurami wojennymi, zaborami, gwałtami i deportacjami linia czystej krwi Polaków miałaby się uchować w na ogół nizinnym kraju, poturbowanym krwawą historią, przez który armie przemaszerowały wszerz i wzdłuż? To też temat na zupełnie inną okazję.
W zwierciadle innych kultur
Uważam, że styczność z innymi kulturami może dać nam, potomkom naprawdę pokiereszowanej genealogii i poszatkowanej historii, świadomość tego, jak bardzo przerwano ciągłość naszej kultury. I wzbudzić potrzebę załatania tych wszystkich wyrw. Jako społeczeństwo, słabo sobie radzimy z bardzo zwykłymi przypadkami życiowymi. Nie wiemy, jak żegnać umierających, nie wiemy, jak pocieszyć rodzinę po ich odejściu. Nie pamiętamy w większości, jak piec chleb. Jak doceniać każdy dzień. Są kultury, w których jeszcze tego doszczętnie nie zapomniano.
Patriotyczna rozgrywka
Piszę jednak po to, by zaproponować rozróżnienie konceptualne, które mnie samej pomaga nawigować wśród samozwańczych ultrapatriotów-nacjonalistów i szeregowych obywateli, którzy przez swoją pracę, dawanie świadectwa własnym poglądom i aktywną postawę mają prawo do tytułu bohaterów codzienności.
Patriotyzm dla mnie to udział w meczu, zwanym zwykłym zawodowym, rodzinnym, obywatelskim życiem.
To płacenie podatków, to głosowanie w wyborach wszelkich szczeblów, to wezwanie Straży Miejskiej do potrąconego zwierzęcia, to zgłoszenie na Policję w czasie ustawki między kibolami dwóch konkurencyjnych klubów piłki nożnej, rozgrywającej się pod balkonem o 3:00 w nocy. Angażowanie się. Nie chcę stać z boku i pozwolić światu, by się dział sam. Nie chcę, by niósł mnie prąd „dziania się” świata, skoro mam sprawczość, by choć trochę go współtworzyć. I tak, zwrócę uwagę Twojemu dziecku, jeśli będzie za głośne, ale i odciągnę je, jeśli będzie chciało dotknąć obespanego szerszenia, bo chyba lepiej uniknąć wizyty na pogotowiu. Żyjemy razem na tej samej planecie, w tym samym wszechświecie. Mam moc wpływania na trajektorię wydarzeń wokół mnie, choć mogę z niej nie korzystać. Wielu ludzi statystuje nawet we własnym życiu, wszystko odraczając poza grób, odkładając prawdziwe przemyślenia, emocje i egzystencję na zaświaty. I stoi bezczynnie na boisku podczas pucharu świata własnego istnienia. A gra toczy się niezależnie od aktywnej lub pasywnej postawy graczy. Gra się z kilkudziesięcioma milionami ludzi w jednej drużynie. Zasady gry nie zawsze są jasne. Ale wiadomo, o co chodzi. Chodzi o zachowanie przyrody, pamięci pokoleń przeszłych, o to, by przygotować jak najwygodniejsze miejsce lądowania dla przyszłych pokoleń. Wszystkich gatunków, nie tylko naszego. I gra się nie PRZECIWKO komukolwiek, ale Z inną drużyną.
Kibole narodowi
Ale są też kibice. Ludzie, którzy wolą bardzo aktywnie nie być odpowiedzialnymi za cokolwiek i tylko opowiadać się po jednej ze stron, skandować zagrzewki dla jednej z drużyn. Działać na rzecz, w imieniu, z ramienia. Byle nie osobiście. Nie grać.
Ja tak odbieram nacjonalistów. Szalik ŁKS, Widzewa, Legii Warszawy czy Cracovii zamienili na biało-czerwony. Kibole Polski.
Parę słów na koniec
Jaki jest sens wywyższania jednej drużyny ponad inne, gdy bez nich sama rozgrywka nie miałaby racji bytu? Tak urządziliśmy świat, że jest podział na drużyny. Także – narodowe. Czuję przynależność do jednej z nich, lecz to nie oznacza, że nie mogę kibicować wszystkim i jako członek jednej z nich czerpać z mądrości pozostałych. Co robię, jeżdżąc po świecie i zachęcam Cię do tego samego. Z perspektywy obieżyświata łatwiej docenić również własne dziedzictwo. Jako patriotce polskiej zależy mi na całym świecie. I tylko nie mogę pojąć, co w tym jest takiego dziwnego. Dlaczego mój horyzont troski miałby nie obejmować wszelkiego istnienia. I dlaczego konfrontacja z zagranicą, z egzotyką, z odmiennością kulturową mogłaby zagrozić mojej polskości, którą tak naprawdę wzbogaca a nie – nadszarpuje. Po tylu wojażach wcale nie jestem Polką mniej. Jestem bardziej jako człowiek i dzięki temu mogę oddać sprawiedliwość także własnej kulturze. Pielęgnować w sobie to, co wartościowe w polskości.